Napoczątku były dinozaury...
Heheh tak, tak... Gdy byłam mała, mama miała dziwny sposób manipulowania moimi zainteresowaniami.. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam oczywiście. Najpierw lepiła mi dinozaury z plasteliny, ale jak niewyrobiliśmy na plasteline, to mamusia przerzuciła sie na malowanie koników
. Do tej pory zastanawia mnie , czy gdyby nie te rysunki, to moje marzenia byłyby całkiem inne. Bardzo długo nie mogłam spełnić tego marzenia, bo nie mieliśmy samochodu, a niestety najbliższa stadnina nie była za blisko.
Na szczęście na swojej drodze napotkałam takich wspaniałych ludzi, jakimi są teraźniejsi szefowie, którzy wysługują się nami ( mną i koleżanką ) na prawo i lewo :] . No i Gustaw, moja pierwsza i jedyna końska miłość...