Jest jeszcze inny problem. Powiedziano mi kiedyś że pchły zwierzęce nie gryzą ludzi. I z tym się nie moge zgodzić.
Rok temu, kiedy wprowadziłam się do obecnego domu, przebyłam prawie 3 miesięczną walkę z pchłami!!
Poprzednia właścicielka posiadała kota, który wychodził na podwórko. Musiał mieć dużo pcheł, bo kiedy się wyprowadzili i ja się wprowadziłam, okazało się że owe pchełki zostały oczywiście w domu, i bardzo szybko się rozmnażały...
Gryzły nas niemiłosierne. Czerwona kropka na kropce. A potem psikanie mieszkania jakimiś spayami i w końcu specjalista który pozabijał pchły jakimś środkiem.
Walka była cięzka i na prawde boląco - swędząca..
Moje kapcie były siedzliskiem jednej wielkiej rodziny pcheł.
Wychodziłam do ogrodu zapalić i zabijałam pchły na własnych nogach.
Teraz jak o tym pisze mam wrażenie że coś po mo po mnie łazi.
Nie wiem czy to ze względu na to że nie było wtedy żadnego zwierzęcie w domu, i pchły musiały się czymś żywić (czytaj ja i moja gorsza połowa) czy po prostu im to zwisa kogo ugryzą byle się najeść.
Daria, pchły rozmnażają się w zaskakującym tępie. Są odporne na wode, bo mogą nie oddychać przez długi czas, więć kompiel nie pomaga (psa)
Legowisko zwięrzęcia, dywany, łózka, i wszystkie kąty do których się nie zagląda są własnością pcheł...
Ja wiem co to znaczy mieć to robactwo w domu. I wiem jak ciężko się ich pozbyć.
Po spryskaniu mieszkania przez tego fachowca musielismy poczekać jeszcze kilka tygodni (!!!!) żeby te pchełki które się jeszcze nie wykluły, też zdechły...
WIęc na prawde warto zainwestować w jakiś dobry środek i nawet profilaktycznie dać go psu, żeby takich niespodzianek nam do domku nie przyniosł...