Kilka miesiecy temu kupilam swinke morska - bylo to w pazdzierniku ubieglego roku. Swinke otrzymalam od czlowieka z ogloszenia - "sprzedam swinke morska", byla mloda, miala 6 tygodni. Kiedy spotkalam sie z wlascicielem, ten oznajmil mi, ze swinka miala szczescie, bo dwie pozostale z tego miotu urodzily sie martwe. Od razu mnie to zastanowilo, lecz stety, niestety widzac swinke, rozplynelam sie jak ukazal mi sie obraz slicznej malej rozetki. Podjelam decyzje. Zabralam ja do domu. Od razu rzucialo sie w oczy ze swinka byla jakas taka nieruchoma. Miala otwarte oczy z przerazenia i siedziala w jednym miejscu. Nic nie jadla przez kilka dni. Uznalam, ze to strach spowodowany nowym miejscem i ze swinka najzwyczajnie potrzebuje "czasu". I faktycznie, moze to by i byla prawda, bo po dwoch, trzech miesiacach swinia "ozyla" i zaczela nawet sama wychodzic z klatki. Potrafila jednego dnia byc radosna i pelna energii by pozniej zmieniac sie w kamien z wielkimi oczami. Zauwazylam tez pewna rzecz. Swinka nie lubi glaskania , ledwo pozwala glaskac sie po nosku, a jezeli przechodzilam w okolice grzbietu to ta wzdrygala sie i odsuwala. To tez myslalam ze jej przejdzie. Staralam sie jak moglam spedzac z nia czas, ustawilam ja w miejscu na parapecie, zeby miala czasem slonce ( oczywiscie miala tez miejsce wiecznego cienia, bo gdyby nie to , moglaby sie ugotowac ). Nastepna rzecza jest to , ze nie pila wody. ani z poidelka z kulka w rurce, ani ze swojej miseczki. Dopiero jakies dwa tygodnie temu zaczela. Niestety, ale musialam ja do tego zmusic zeby posmakowala czym jest woda, bo lubila przesiadywac na sloncu. aha i jeszcze... ma ona dzinwy nawyk stawania na dwoch tylnich nogach i zwijaniu sie tak jakby chciala zajrzec sobie pod "ogonek". Mialam kiedys swinke , wiec uwazam ze to troche nienormalne, zwlaszcza, ze robi to doslownie przez sekunde. Czysci sie w podobny sposob, ale wtedy spedza dluzszy czas w takiej pozycji, przeczesujac przy tym futro pyszczkiem. Na koncu dodam najbardziej niepokojaca rzecz, ktora zaczela sie od niedawna. Strasznie piszczy kiedy biore ja w rece , a takze robi to samo w klatce , biegajac po niej i rozrzucajac wszedzie siano, trociny.. Okej... czasami miala podobne fazy, ale bez przesady. To wygladalo tak, jakby ja ktos gonil, a to piszczenie bylo inne niz typu "na pore obiadowa" . Przygladajac sie jej uwaznie zauwazylam, ze jej paniczny pisk pojawia sie jezeli cokolwiek, najmniejsza trocinka, czy sianko lezy jej na grzbiecie. Wyglada wtedy jak opetana. O glaskaniu juz nie ma mowy. Nie wiem co robic, nie wiem co tej swince w glowie siedzi. Czasem jest wszystko okej, ma ochote na zabawy , podbiega lize mnie po rece, i ucieka skaczac przy tym wesolo. Nigdy mnie nie ugryzla. Straszyla, ale nie ugryzla. Wykluczam wiec nienawisc do mnie
.
Zle sie z tym czuje, ze nie potrafie jej pomoc. Czy to moze byc jakas choroba ? a moze jakies zaburzenia emocjonalne? Gdzie mam sie z nia udac ( warszawa ) zeby przebadal ja ktos kompetentny ? Taki ktos kto zajmuje sie nie tylko leczeniem fizycznym, ale takze psychika zwierzecia ? . a moze wy macie jakies pomysly na ulepszenie jej zycia? Jestem otwarta i gotowa na kazda propozycje. Z gory dzieki